Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
134

reszcie, że nie wiele zyska upierając się przy swoim magazynie, i powoli, powoli... dostała się do mnie.
Wyporządziłem jéj apartamencik, co się zowie, obok mojego mieszkania, i mogę powiedzieć żem kilka miesięcy spędził z nią dosyć szczęśliwie. Ale zaledwie ustały wiekuiste żale po Narębskim i wspomnienie téj głupiéj z nim miłości, ledwie się to odżywiło i w pierze porosło, postrzegłem, że długo z nią nie wytrwam, opanowała ją jakaś ambicja.
— A już to ambicją to my mamy wszyscy wrodzoną, — dodał Kirkuć, tylko że się nam nie udaje dopiąć celu z wyjątkiem tego brata, o którym mówić nie lubię; ten bez ambicji, żadnéj, ona wprawdzie wyszła na porządną niby kobietę i w dodatku na Jenerałową, ale co to ją kosztowało?
— Nie wiem czy pomiędzy mną a Jenerałem było tam jakie intermedjum, kończył Pluta, czy nie, rzecz niedocieczona. Pomieszkawszy u mnie, coraz kwaśniejsza, coraz bardziéj nieukontentowana, znikła mi jak