Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1413

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
199

— Idę już....
Kirkuć wyskoczył zaraz, kapitan się zerwał umywać, a że nie miał czasu na kawę, powtórzył wódkę i wybiegł w miasto, dążąc do mieszkania jenerałowéj.
Właśnie dochodził do jéj domu, gdy dorożka wioząca Pobrackiego w tęż samą stronę, zastanowiła się u drzwi jego i dwaj panowie weszli razem.
— A pan tu? — spytał p. Oktaw.
— Z polecenia jenerałowéj saméj....
Zaczęli się ceremonjować we drzwiach u wnijścia, gdy im komodą ogromną zawalono przejście, musieli więc poczekać, aż się ona wyniosła na ulicę. Daléj, nim zdołali próg przestąpić, poczęła się tymże samym otworem dobywać na świat kanapa, którą Pobracki poznał z trwogą za należącą do mebli jenerałowéj, lub przynajmniéj wiele do znajoméj mu z ciemnego salonu podobną. Twarz jego zwykle blada, zrobiła się glinianą prawie.
Weszli zatém do sieni, w któréj mnóstwo mebli, niewątpliwie już uznanych za należące do jenerałowéj Palmer, w największym nieła-