Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
154

— Panie kapitanie, trzeba zapomniéć o przeszłości.
— Masz pani słuszność, niech ją djabli wezmą, — żywo obruszył się kapitan, — a więc? kiedy mi się pani stawić każesz?
— Za tydzień... tak, najdaléj za tydzień, — wahając się rzekła jenerałowa, — zrobię co tylko będę mogła....
Ta powolność pięknéj Julji, to odkładanie, dziwnie jakoś zbiły z tropu kapitana, który czuł w tém wszystkiém coś niepojętego, jakąś tajemnicę, a domyśléć się jéj nie umiał. Nie rozumiał jéj i siebie, nowego swego stosunku do jenerałowéj, nie wierzył oczom i uszom, ale uległ urokowi kobiety, która go powolnością oczarowała.
P. Palmer wstała.
— Pozwolisz mi pani stawić się samemu? zapytał.
— A! jak się panu podoba.
— No! to dobrze, śmiéj się pani ze mnie, ale jeszcze dziś zobaczyć cię jest dla mnie przyjemnością, którą upokorzeniem nawet w przedpokoju chętnie opłacę. Głupie serce