Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
127

zaraz podejrzenie, iż tam coś ukrywać potrzeba. Czy ta przyjaźń ciepła, gorąca, zimna, blada czy różowa, nie śmiem robić przypuszczeń, ale że ona jest, to się wié. Każdy zresztą wykłada to po swojemu, ja się wstrzymuję od komentarzów, a to wiem, że jeśli nie ma nic, to się pan nie obawiając podejrzeń, wahać nie będziesz uczynić coś dla mnie. Zresztą gadać nie lubię, jestem dyskretny, i mam nadzieję, że moje umiarkowanie życzliwością odpłaconém mi będzie.
Skończył Pluta i spojrzał na Pobrackiego, który bladł, czerwieniał, trząsł się, ale stał jak posąg i nie dawał po sobie poznać ile cierpiał; udawał że nie rozumie.
— Darujesz mi pan, — rzekł, — ale tych alluzji nie pojmuję, pani Palmer jest mi dosyć życzliwą, miałem może zręczność zasłużyć na jéj zaufanie, zresztą nie wiem nawet coś mi pan chciał dać do zrozumienia.
— Obszerniéj i jaśniéj na dziś tłumaczyć się nie chcę, — rzekł Pluta, — sapienti sat, ale mam nadzieję, że sprawa, którą łaskawéj jego opiece powierzam, pójdzie dobrze. Pani