Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
123

— Pan dobrodziéj może mnie sobie nie przypominasz? — zapytał kapitan.
— Owszem! — sucho odparł mecenas.
— Miałem honor widziéć się z nim w dosyć nieprzyjemnych okolicznościach, z powodu przykréj sprawy brata pani jenerałowéj Palmer, a mojego nieszczęśliwego przyjaciela, pana Mateusza Kirkucia, fizycznie i moralnie po trosze ułomnego, ale przytém najlepszego w świecie człowieka.
— Pan masz jaki interes? — zapytał surowo przerywając Pobracki.
— Krótki, drobny i mało znaczący, — odparł kapitan pokornie się przełamując na wpół. — Wiadomo zapewne panu dobrodziejowi, że mnie niegdyś łączyły z p. jenerałową bliższe stosunki.... nie pokrewieństwa jak Kirkucia, ale tak niemal ścisłe jak one, nieszczęściem mniéj trwałe. Czas i okoliczności je zerwały. Miałem wówczas zręczność nieraz pani Palmer, a ówczesnéj jeszcze tylko pięknéj Julji, być użytecznym i po trosze miałbym prawo odezwać się wzajem do jéj serca, gdy fortuna postawiła ją dziś na wyższym, a mnie