Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
125

nieboszczyk i kamienicę kupił i jeszcze mu się wcale piękne kapitały pozostały... ale zrazu mu przyszło do głowy jatkę nazwać Instytucją... potém i to już nie wydawało się pięknie, i doszedł do przekonania, że to co grosz dało, było jakiemś nieprzyzwoitém rzemiosłem. Więc powoli porzucił topor i jatkę, obmył ręce, i daléj grać obywatela.
Zrzucił w kąt kapotę szaraczkową i pas i czapkę siwą z barana, a wdział kapelusz i surdut, i z niemi, Mści panie... pretensje już choćby do burmistrzowstwa.
A nie każdy cogrosz zbierze, umie nim rozporządzić. I tak plasł raptem stary Kirkuć, że gdyby to nie był mój ojciec, to bym mu dziś jeszcze coś nieprzyjemnego powiedział. Zostaliśmy się ja i Julusia i trzeci brat Kacper, o którym już nie wspominam...
— Ho! a dla czegóż...
Kirkuć był mocno zafrasowany.
— No, cóż się z nim stało?
— Nieprzyzwoicie sobie postąpił...?
— Co? uchowaj Boże... dostał się do prochowni.