Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
60

szywy i brakło mu zwyczaju, nie był w stanie wlazł kotka całego zanucić, prędko więc przestać musiał.
— No! uparty! — powtarzał w duchu.
Przystąpił niby do opatrywania na półkach, potém się odwrócił do Muszyńskiego.
— No? co? jeszcze się waćpan na mnie gniewasz? — zawołał.
— Ja? bynajmniéj.
— I myślisz mnie porzucić?
— Muszę, — odpowiedział Teoś.
— Wstydźże się waćpan, — rzekł księgarz powoli, — jest tu czego się kłócić i zrywać? po co to? dla czego? obaśmy podobno byli za gorący, no! to kwita i dajmy już temu pokój.
— Chętnie uznaję, że tam i moja wina być mogła.
— A widzisz! — wrzucił Drzemlik.
— Ale niemniéj postanowiłem sobie innego chleba szukać.
— Uparty to uparty! — ruszając ramionami rzekł księgarz, — a cóż poczniesz?
— Sam jeszcze nie wiem, czegoś sobie szukać potrzeba.