Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
92

— Za pozwoleniem, — odezwał się, — gdybyś pan baron, mimo dawnych a niesłusznych przeciwko mnie uprzedzeń, chciał mi dozwolić chwilkę rozmowy, możebym dziś na co się mógł przydać, nie jestem bez wpływu w tym domu.
Baron spojrzał przerażony i niedowierzający.
— Nie gniewaj się pan, — dorzucił Pluta z westchnieniem, niezwyczajną namaszczoném pokorą, — nie mam tą razą najmniejszéj ochoty zrobienia mu przykrości, jestem sam w nader smutném położeniu, pojmuję więc łatwo cierpienia ludzkości w ogóle, a pana barona w szczególności.... Wzajemnie sobie moglibyśmy być pomocni. Bezemnie, — dodał z przyciskiem, — pan tu nic nie zrobisz, przezemnie wszystko.
Baron wstrzymał się nieco; ta chwilka zawahania przechyliła szalę na stronę Pluty, który natarczywiéj nalegać zaczął. Baron im starszy tém skłonniejszy był do poświęcenia wszystkiego namiętności, która nie była ani w temperamencie, ani w sercu, ale w najnie-