Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
18

otwór się zasunął, a głos przeklęstw pełen, w grobowéj tylko rozległ się ciszy.
— A! to tak! to tak! — krzyknął kapitan łamiąc ręce — chcą widocznie trzymać mnie tu zbrodniarze na chlebie i wodzie dopóki nie zdechnę! a no! zobaczymy! zobaczymy! ale jeśli się wyrwę.... biada wam! biada! biada!
Gniew i wściekłość rozbudziły w nim trochę, przykrością położenia wcale niezwyczajnego, odrętwiałe władze umysłowe, począł sobie znowu przypominać wszystkie niegdyś słyszane historje o sławnych więźniach różnych, począwszy od barona Trenka, o środkach misternych na jakie się zdobywali dla oswobodzenia, o nadludzkich wysiłkach do których wielkie cierpienia i niebezpieczeństwo człowieka zniewolić mogą.... aż jakaś dziwna nadzieja i ufność we własne siły, wstąpiły do jego serca. Jął się więc powoli w kilka dni rozpatrywać po swoim lochu, a że mu nikt w téj pracy nie przeszkadzał, czasu miał bardzo dosyć, aby zbadać położenie i ocenić wszystkie możliwe dobycia z niego sposoby.
W samo południe, troszeczkę światła które