Strona:PL JI Kraszewski Czarna polewka from Dziennik Literacki Y 1868 No 5 page 68 part 1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy tak na pozór wszystko się doskonale kleić zdaje a ja spię spokojny — djabeł mi tymczasem zgotował się figla wyrządzić.
Kasztelan Gwoździk jak był pod pantoflem u żony, niepozorny, kulfonowaty, małomówny i monosylabny, że spojrzawszy nań trzech groszy by za niego nikt nie dał, tak gdzie szło o pieniądze i interesa, gotów był na najszykowniejsze kroki. Wziąwszy tymczasowo w zarząd Czeremszyńce z których połowa należała pannie Wiktorji, sądził zrazu iż pannę w domu zasuszyć potrafi i po najdłuższem jej życiu, wedle formy prawnej mówiąc, zagarnie klucz cały. Przekonał się jednak bliżej poznawszy pannę Wiktorję że to mu się nie uda, nadto była piękna, siniała i powołania do trwałego stanu panieńskiego nie okazywała. Wpadł tedy Kasztelan na myśl swatania kuzynków różnych ubogich z Pińszczyzny, zawarowując sobie naprzód, iż z Czeremszyniec spłaci pewną sumą szwagierka. Konkurenci godzili się nawet tanio wziąć pannę tak piękną i protekcją groszoroba. Kasztelan nie spowiadając się z tego przed żoną, swoje robił na boku.
Kilku ichmościów, (z których jeden z dosyć widocznym początkiem wiele na przyszłość obiecującego kołtuna), zostało odprawionych; Kasztelan nie spuszczający z oka interesu Czeremszynieckiego, tem bardziej że tam był już kosztowną gorzelnię postawił, wprowadził do domu młodego krewniaczka wielkich nadziei. Miał on tylko to nieszczęście, że się nazywał Pacukiewicz. Na Litwie Pacukami zowią szczury, i niewinne to nazwisko brzmiało jakoś pociesznie. Sam zaś Florjan Pacukiewicz, acz nie possesionatus, goluteńki, chłopiec był żwawy, roztropny, do rzeczy, tylko że jak nazwisko swe wyglądał strasznie niepozornie. Ani rozumu, ani węchu, ani nauki mu nie brakło, ale wszedłszy do pokoju nie umiał się obrócić, i niepotrafił trzech słów w przyzwoitej formie wypowiedzieć.
Na folwarku, w przedpokoju, nawet we cztery oczy z panem Kasztelanem, był rozmowny, dowcipny, zabawny, usta mu się rozwiązywały, ale na pokoje wszedłszy i gdy kilka osób poważniejszych przed sobą ujrzał, stawał się trusią. Wychowany ostro w domu i w szkołach, tak wysoko szanował wszelką powagę, iż go ona paraliżowała. Nie był to wcale konkurent dla p. Wiktorji, ale Kasztelan uparty zapowiedział mu, iż będzie czekał, rachował na brak młodzieży, i na szczęśliwą chwilę. Tymczasem wziął go do domu, a że chłopiec był przystojny zresztą, usłużny, myślał, iż się powoli w łaski wciśnie, przypodoba i cichaczem zawiąże stosuneczek wiodący do ołtarza.
P. Florjan Pacukiewicz któremu wszystkie te plany dobroczyńcy nie były tajnemi, miał tedy oko na Wicię uważając ją niejako za swą własność przyszłą.
Każdy młodzieniec zjawiający się w domu był mu podejrzanym. Jakem się tylko ja ukazał, potem za mną Kasztelanic, tknęło go to, o mnie dowiedziawszy się nieco, dał mi pokój, ale po wyjściu Kasztelanica już dośledził że dłuższy czas siedział przy pannie Wiktorji, poszedł po języka,