Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/522

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
176

Baron St. Foix łatwo się mógł domyśleć, że jechał po Rolinę, aby z nią uciec gdzieś dalej. Los któremu uledz miała pułkownikówna, obawa utracenia jej, barona wprawiły w rodzaj gorączki. Bił się z myślami jakby można przeszkodzić, zatrzymać łotra i uwięzić.
Pośpiech, z jakim don Esteban, na widok dawnego znajomego wiedeńczyka, zniknął z restauracyi, dowodził że się nie czuł bezpiecznym.
St. Foix namyślał się jeszcze, wahał, rozważał czy ma pojechać do prefektury i wziąć na siebie odpowiedzialność, żądając zatrzymania oszusta — gdy stary, poważny, siwowłosy mężczyzna, słusznego wzrostu, powolnym krokiem wsunął się do restauracyi.
Baron poznał w nim, dobrego przyjaciela starego hrabiego de Bongi, i żywo podszedł ku niemu.
— Wy, tutaj! hrabio kochany... co za miła niespodzianka!
— Ah! mój drogi St. Foix — odparł, ściskając go Bongi — jakże mi przyjemnie, w tym pustym dla mnie Paryżu, choć jedną znajomą twarz znaleźć! Wyście tu jak w domu — a mnie tak obco.