Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/483

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
137

ją — posągiem. Od kadzideł i uwielbień kamienieją biedne!
Pomilczał chwilę.
— Bądź co bądź, z przyjemnością bym ją malował — rzekł do Morimera; — a jeśli mi siedzieć nie zechce, ukradnę jej maseczkę oczyma, i na papier przeniosę.
— Następnych dni Alti, spotykał często pułkownikównę, Adam także. Podróż do Włoch odroczoną została. Nie kochał on Roliny, gniewał się na nią, wynajdywał w niej coraz nowe przywary, wmawiał w siebie zupełną obojętność, a oddalić mu się od niej było trudno.
Każdego dnia wychodził z mocnem postanowieniem unikania, a zobaczywszy zdaleka, zapominał się, biegł i oderwać się już nie mógł.
Rolina była dla niego chłodną wprawdzie lecz nadzwyczaj uprzejmą i miłą. Uśmiechała mu się wdzięcznie, zapewniała go o swej przyjaźni; niekiedy przypominała trochę ironicznie dawne przechadzki.
Postępowaniem tem, wielce wyrachowanem i zręcznem, codzień na nowo rozbudzała w nim przygasłą namiętność, z którą walczył potem upokorzony, napróżno.
Obchodziła się z nim jak — z dobrym przyja-