Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
251

z kondolencyami. Tym razem był to Adam Morimer, który się czuł w obowiązku okazać że całkiem dla dawnego ideału nie zobojętniał. Nieszczęście które ją dotknęło, odżywiło nieco zastygłą miłość poety. Morimerowi także zetknięcie się z ludźmi, których się w tej godzinie nie spodziewał, nie bardzo było przyjemnem.
Z powagą smutną zbliżył się do Roliny i w kilku słowach wyraził współczucie...
Wszyscy goście posiadali odosobnieni, milczący, a i pułkownikówna nie znalazła sposobu, aby towarzystwo ożywić. Najswobodniejszy i najzręczniejszy ze wszystkich, francuz pierwszy spróbował zawiązać obojętną gawędkę. Amerykanin gryzł usta gniewny, Morimer patrzył po ścianach, Rolina zamieniwszy chłodne wejrzenie z nim, zwijała i rozwijała chusteczkę trzymaną w ręku. Ruch ten zdradzał rozdrażnienie.
Zadzwoniono raz jeszcze. Był to stary hrabia Bongi, który wszedł z uczuciem szczerego, ojcowskiego politowania na pięknej twarzy spokojnej.
— Z wielką boleścią dowiedziałem się o nieszczęściu które panią spotkało — odezwał się biorąc ją za rękę i przytrzymując ją z uczuciem w swej dłoni. — Stracić ojca, nie mając matki,