Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
211

szy nawet ojca, który chciał jej dać dobranoc — wpadła do swego pokoju.
Nawykła była do tego że na nią tu zawsze oczekiwała sługa i pani Boehm, którą ona niemal za sługę też liczyła.
Uderzyło ją to nieprzyjemnie, że Balbina wcale się nie pokazała.
Wprawdzie, gdyby się była znalazła tu, od pierwszego słowa zwadziłyby się z sobą, ale za uchybienie ze strony Boehmowej uważała, iż nie stawiła się powitać ją w progu.
Uczuła to jeszcze tem mocniej, że się trafiało bardzo rzadko.
— Cóż to jest? Gdzie Boehm? — zapytała służącej.
Zaspana trochę stara, ruszyła ramionami za całą odpowiedź, a na powtórzone pytanie, niezrozumiałem mruczeniem odpowiedziawszy — wyszła.
Rolina, która z gniewnem usposobieniem wróciła do domu, nie rada była że nie miała go na kim spędzić. Jakieś przeczucie niepokoiło ją.
Pokój pani Boehm, przedzielony był małym składem od jej mieszkania; aby się do niego dostać, potrzeba było wyjść do sieni.
Pocichutku uchyliła drzwi, na palcach podkradła się i ostrożnie przyłożyła oko do dziurki