Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
205

ki że uważnie przysłuchiwała się. Z baronem czuła się nierównie swobodniejszą, gdy Bongi czynił na niej wrażenie sędziego lub spowiednika.
Radaby się była uwolnić od niego, ale stary siedział przy niej uparcie, patrzył i badał. Rolina widziała dobrze, iż tak jak innych zbałamucić go nie potrafi, — spokojnie, chłodno, życzliwie ale przenikające się jej przypatrywał.
Spróbowała odwracając się od niego, rozpocząć rozmowę z gospodynią; spodziewała się go pozbyć w ten sposób. Nie pomogło jednak — patrzał ciągle. Mięszało ją to niewymownie.
Jakiż interes mógł mieć ten obcy jej zupełnie człowiek, usiłujący poznać ją bliżej, kiedy uroku dlań nie miała?? Zrozumieć tego nie mogła — bała się instynktowo.
Bongi nie zmieniał miejsca. — milczał dość długo, czekał, lecz jak tylko Rolina była swobodną, zagadywał ją znowu.
— Nieprawdaż — rzekł w końcu do niej — że jestem nieznośnie natrętny? Nudzę panią, a moje siwe włosy niemal śmiesznem czynią oblężenie w którem ją trzymam.
Muszę się pani z tego wytlómaczyć, naprzód tem że jej piękność nie jako człowiek, ale jako miłośnik sztuki podziwiam. Rzadko mi się zdarza-