Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
166

lić, ani podnieść oczów... taka miłość niewolnicza jest dla mnie wprost niemożliwą.
Jeżeli pan nie masz wiary w serce moje, a nie starczy mu to uczucie jakie mam dla niego...
Ukłoniła się z przesadzoną grzecznością i wdziękiem.
— Adieu!!
I zawróciła się jak gdyby odejść chciała.
— Rolino! — zawołał ręce składając Adam, który zapomniał, że w ogrodzie na ciekawe obcych wejrzenia wystawieni byli. — Rolino! na Boga! litości!
— Ale czegóż pan chcesz odemnie? — odparła zimno. — Nie rozumiem.
— Twojego słowa tylko, że to są potwarze.
— Potwarze? co? że ci panowie kochają się we mnie? — zawołała z uśmiechem wymuszonym. — Ale to nie są potwarze! Kocha się we mnie bardzo wielu. Nie jestem winna że się komuś podobać mogę, że dla mnie ktoś tam szaleje...
— Ale serce twoje!
— A! serce? — śmiejąc się ciągle ciągnęła dalej i bawiąc kwiatkiem, który trzymała w ręku, niecierpliwie nim bijąc po dłoni. — Serce?? Kto nie czuje i nie wierzy w serce, ten go nie wart, tego słowo i przysięga nie przekonają. Jakiegoż pan