Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
165

gnani, Rolina uderzona wyrażeniem tem, pochwyciła gniewnie.
— Ach! pani!!
Domyślała się już jakiejś katastrofy, ale w charakterze jej było nie unikać żadnej. Nie lękała się niczego i nikogo, czując siłę w sobie.
— Mówże pan dlaczego nie miałeś dziś przyjść? — zapytała.
— Rolino! — przerwał Morimer namiętnie — dotknęło mnie największe nieszczęście jakie spotkać mogło. Niewiara w ciebie.
— A? a? — szyderczo i zuchwale podchwyciło dziewczę. — Niewiara?? Zkadże wiatr zawiał nią?
— Nie pytaj — zawołał Adam — powiedz mi raczej, prawda to, że te słodkie słowa, wejrzenia i uśmiechy, które dla mnie były skarbem najdroższym, dzielisz jak jałmużnę między innych wielu... Amerykanin, polak, francuz!
Rolina zmrużonemi oczyma spojrzała nań surowo.
— Prawda — odpowiedziała z chłodem przerażającym. — Jeżeli dla miłości waszej mam się zamknąć między czterma murami, nie widzieć świata, z ludźmi nie mówić, nie śmieć się rozwese-