Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
142

kwidować będzie potrzeba i gmach wznoszony mozolnie, runie.
— Kochany ojcze, jesteś w sile wieku.
— Ale nieśmiertelnym nie jestem — żywo przerwał ojciec. — Dęby prędzej padają niż krzaki. Ty, gdybyś nawet chciał (bo jesteś dobrem dzieckiem) poświęcić się dla mojej idei, która ci jest obojętną, nie mógłbyś, nie potrafiłbyś być duszą w domu, mając inne upodobania i cele. Nie wlewając całego ducha nic się nie robi...
Jest to więc rzecz skończona, nad którą ja boleć mogę, ale jej nie zaradzę ani ja, ani ty. Syn bankiera urodziłeś się poetą i artystą, wziąłeś naturę po matce... Powołanie artysty niezaprzeczenie wielkie, ale zupełnie inne. W słowie i obrazie potęga też wielka, ale rodzaju wcale różnego.
Będąc poetą i artystą a milionerem przytem, co nigdy nie szkodzi, rządząc się rozumnie, możesz się stać jednym z wybranych, którzy pod nogami tłumu nie leżą.
Adam słuchał z pokorą, lecz coraz był smutniejszy. Cały ten wykład sprawy ojca, który, mimo panowania nad sobą, mówił z pewnym wyrzutem i bólem, jego też bolał.
— Długom się z tą myślą nie mógł pogodzić — mówił Salomon — w końcu poddać się ko-