Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
102

mię gospodynię, która przeprowadzić jej nie mogła, bo sama z krzesła wstać nie umiała.
Zadzwoniła tylko...
Po wyjściu kuzynki, staruszka znużona sparła się na fotelu, ręką zakryła oczy i nieruchoma dumała długo. Krok ten, który hrabina czuła się zmuszoną uczynić, nabierał dla niej coraz większego znaczenia. Zmilczeć i nie mówić o tem z wnukiem, czy otwarcie go zagadnąć — było pytaniem które usiłowała rozwiązać.
Miała-li tylko pilniejszy nad nim nadzór rozciągnąć, czy wprost powagą swą i miłością jaką miała dla niego, ostrzedz, zakląć aby na niebezpieczeństwo się nie narażał, stosunków unikał.
Po krótkiej walce wewnętrznej przemogło przekonanie ostatnie. Chciała z nim być otwartą i szczerą. Cóż pomogło że w początkach na postępowanie syna zamykała oczy i milczała?
Rudolf, jak zwykle, powinien był przyjść na obiad; po obiedzie postanowiła rozmówić się z nim, nie tając przed nim że oczu hrabinej nie uszło zbytnie jego zajęcie podpułkownikówną, że ono i innych uderzyło...
Spojrzenie na zegar przekonało ją, że godzina obiadowa się zbliżała. Jadano tu zwykle, starym obyczajem, pomiędzy pierwszą a drugą. Do