Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Od Wielkiej Nocy do przewodów dnia prawie nie było, żeby ktoś nie przyjechał, nie nocował, a czasem i kilku gości miał Zamiłów, którym szczególniej Chorążyna była rada, bo jej starego zabawiali.
Madzia na próżno zabiegała około kuzynka, chcąc go wybadać o siostrze, zbywał ją ni tym, ni owym i widocznie unikając dłuższej o tym rozmowy. Na ostatek jednego wieczora dziewczę go tak przydybało i naparło, że wykręcić się sianem nie mógł. Prędzej lub później lękał się, aby na nieprzygotowaną nie spadła jaka wiadomość o Zoni jak piorun.
Nalegała Madzia, wiedziona i przywiązniem do jedynej swej, i pewną ciekawością prawie gorączkową tego, co przed nią aż ukrywać musiano.
— Wiesz, moja Madziu — rzekł Ewaryst, gdy mu się znów z płaczem prawie naprzykrzać zaczęła — wiesz i rozumiesz, że gdybym miał co dobrego do powiedzenia ci, dawno bym przyniósł.
— Ale cóż tak złego być może, o Boże mój! — wołało dziewczę — niechże ja choć wiem, abym się najgorszego nie domyślała...
— Nie możesz się domyśleć nic tak złego — dodał Ewaryst — co by nieszczęśliwą prawdę przeszło.
Madzia płakać zaczęła, ale z za łez upominała się raz o całą, prawdziwą historię siostry.
Opowiedzieć jej nawet tak wprost nie mógł Ewaryst, aby nagie fakty gorszymi się nie wydały jeszcze niż były w istocie, spełnione pod wpływem fałszywych pojęć i gorącego temperamentu. Musiał więc choć w ogólnych rysach opowiedzieć wiejskiemu dziewczęciu, wychowanemu pobożnie, nawykłemu do poszanowania prawd starych, jakimi nowinkami karmiła się młodzież i jak miała przewrócone głowy.
Madzia, ciągle wykrzykując: ale to nie może być! słuchała z niedowierzaniem... Trzeba było nareszcie przystąpić do rzeczy. Z bólem serca, dużo odsłaniając, odmalował Ewaryst najprzód dom Ozereńków, w którym Zonia się wychowała, potem Heliodorę Paramińską, u której mieszkała czas dosyć długi, towarzystwo, jakie się tam zbierało, wpływ propagandy Jewłaszewskiego, stosunki z panem Zorianem na koniec przyjaźń z Teofilem Zagajło i owo wystrzelenie do niego...
Podziwienie Madzi stało się w końcu niemym osłupieniem, nie rozumiała już nic, nic nadto, że siostrę ratować powinna
Ewaryst nie chciał jej wyjawić wszystkiego, nie powiedział, że Zonia uratowaną być nie mogła, bo po wystrzale do Teofila, przeniósłszy się do niego, żyła z nim otwarcie, jak to się tam zwało, na wiarę.
O ślubie nie było mowy, choć Zagajło obiecywał się żenić. Zonia wyzywając cały świat jawnie się popisywała ze swoją miłością i nie kryła stosunków. Tłumaczyła swe dziwne postępowanie po wystrzale