Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A co, przychodzicie się o hołubkę dowiedzieć? nieprawda?? — odezwała się — no, ja już nic nie powiem, bo ja nie rozumiem nic, idźcie do pani, ona wam wytłumaczy, kto ich dziś zrozumie!
Z poplątanej mowy Agafii Ewaryst tylko domyślił się, że Zoni gorzej nie było.
Heliodora wyszła do niego z papierosem.
— Jak się ma Zonia? — zapytał.
— Cóż? — zdrowa — rzekła obojętnie wdowa. — Wyspała się, siły jej wróciły i co myślicie, zrobiła gdy wstała? Pierwsza rzecz, że ona powinna tam być u łóżka chorego, aby go pilnować!
Com się naprosiła, co naperswadowała! Z nią wszystko groch na ścianę, bo to upór jakiego drugiego nie masz. No i koniec końcem powlokła się, jestem pewna, że teraz przy chorym siedzi!
Kwaśno dokończywszy wdowa chciała dłużej rozpowiadać o sobie, jak się w nocy nastraszyła gdy ją obudzono, jakie miała uczucia, wrażenia, jak ją później okropnie głowa bolała itp., lecz Chorążyc, podziękowawszy za przyjacielską pomoc, pośpieszył szukać Zoni.
W mieszkaniu jej, w którym nowa służąca, polecona przez Agafię, gospodarowała, nie było nikogo. Powiedziała Chorążycowi pomywając właśnie podłogę niemłoda kobieta, że panna była na dole u studenta.
Ewaryst wchodzić tam teraz nie chciał, prosił, by ją wywołano; Zonia wyszła już zupełnie spokojna, bledsza tylko niż zwykle i z ustami spalonymi.
— Widzisz — odezwała się do Chorążyca — miejsce moje przy nim. Dzięki Bogu, że żyje, bo ja bym go nie przeżyła. Nie odstąpię od łóżka, póki zdrów nie będzie. Jest tak poczciwy, że mnie nie obwinia i nie gniewa się na mnie Kocham go więcej może niż dawnej.
Chorążyc nie wiedział co odpowiedzieć, tłumaczyć jej niestosowność tego postępowania było daremnym, bo zrozumieć nie mogła i nie chciała co nie było po jej myśli.
Krótko podziękowawszy Ewarystowi za pomoc i opiekę, podała mu rękę spojrzała nań okiem jakimś obłąkanym, zeszklonym, i śpiesznie weszła nazad do chorego izdebki.

KONIEC TOMU I.