Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wyniosła się — poczęła Heliodora. — Już przyznasz pan, że ja jej tu nie krępowałam niczym, miała swobody ile chciała, robiła co jej do głowy przyszło, ale, dziwaczna! sprzykrzyło jej się tu, no, wyniosła się, nawet nie wiem dokąd, bo jej nie widuję.
Zaniemiał Chorążyc. Był to cios, którego się nie spodziewał.
— Nie może być — rzekł — abyś pani całkiem nic nie wiedziała o niej, zmiłuj się pani nade mną, powiedz...
Wdówka dziwnie pokręciła głową.
— Pan także się w niej kochałeś, słowo daję — odezwała się — dziewczyna ta ma osobliwe szczęście, wszyscy przepadają za nią i Jewłaszewski.
— Nie wiesz pan może, co się z nim stało? — zapytała.
— Nic nie wiem.
— Jak w wodę wpadł! Osobliwa też rzecz, nagle zwinął chorągiewkę. Powiadają, że jest w mieście, że po urzędnikach na wieczory chodzi, a nikt go z dawnych przyjaciół nie widzi. Takiej dezercji, przyznam się, żem się po nim nie spodziewała! — Pokiwała głową, patrząc w oczy Chorążycowi.
— O Zoni tyle wiem — szepnęła ciszej poufnie — niech pan się tym nie martwi, że Zoriana Szeligę puściła... Zwodził ją, taką śliczną dziewczynę, a miał razem drugą kochankę i to jeszcze kogo! Jak się dowiedziała plunęła w oczy i kazała iść precz.
— Najęła sobie mieszkanie osobno... sama jedna ze służącą. Słyszę schodzą się tam u niej wieczorami, siedzą do późna, co mówią to powtarzać nie chcę. Na dole w tym samym domu mieszka Teofil Zagajło, Litwin, akademik, medyk, ten, słyszę, nie wychodzi od niej, pokochali się bardzo.
— Byle tylko znów tak nie było jak z Zorianem. — Umilkła, patrząc wciąż na zbolałego Ewarysta, który ze spuszczonymi oczyma siedział zabity, niemy, bez ducha prawie, powtarzając po cichu:
— Nieszczęśliwa! zgubiona!
Widząc go tak znękanym żal się zrobiło kobiecie, która serce miała aż nadto dobre i miękkie, wzięła go zwolna za rękę i dodała pocieszając:
— Już to prawda, jak mamę kocham, że za nic i za nikogo ręczyć nie można. Człowiek sam za siebie nie wie czy by ręczył! No, ale co do Zoni ja panu powiadam, ona taka zuchwała jest, szalona, lecz rozum ma i wziąć się tak nie da! O! nie! Cóż z tego, kiedy ludzie patrząc co wyrabia myślą sobie nie wiedzieć co i szkalują ją. A ona o to nic a nic nie dba. Patrzy śmiało wszystkim w oczy, plećcie co chcecie.
— Cóż to znowu za Zagajło? — spytał słabym głosem Ewaryst. — Pani go zna?
— Widziałam go, chłopiec niczego, roztropny bardzo, ale zawierucha — mówiła Heliodora — porywczy, gorączka. Ubogi bardzo, wygląda dosyć dobrze, gada dużo, kłócić się lubi...