Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a na Słowian przypadł czas odrodzenia myślą nową strupieszałego świata! To moje najmocniejsze przekonanie.
W ten sposób obwarowawszy się na wszelki wypadek, aby, gdyby został pobitym, nie uznać się za zwyciężonego, Jewłaszewski czekał.
Euzebiusz przybył nareszcie, niektórzy widzieli go już i mówili o nim tylko — zobaczycie. Jednym z pierwszych, którym dano było się z nim spotkać, był Ewaryst, którego rodzice z Komnackiego familią w bliskich byli stosunkach...
Na pierwszy rzut oka młody filozof wcale nie był imponującym. Średniego zaledwie wzrostu, fizjognomii nic nie mówiącej, milczący, skromny, potulny, nie popisujący się z niczym, czynił wrażenie człowieka niewielkich zdolności. Był to jednak pozór łudzący; p. Euzebiusz, niełatwo dający coś dobyć z siebie, gdy został powołanym do wypowiedzenia zdania, zmieniał się zupełnie, nabierał powagi, rozwijał niespopolity dar słowa, wychodził z powszedniego swojego stanu, przybierając ton człowieka tak pewnego siebie i tego co głosi, że nikt mu dotrzymać nie mógł.
Miał naukę istotną, gruntowną i rozległą, na pewnych opartą posadach i w pierwszej rozmowie z Ewarystem dał mu poznać, jak daleko był od radykalizmów naukowych i społecznych. Sceptyk trochę w wielu przedmiotach, przez to samo rewolucyjnego nie miał ducha, bo do budzenia potrzeba zapału i wiary, trzeba szaleństwa pewnego, a sceptycyzm naukowy woli kroczyć powoli, bo w skutek pochodu swojego nie ufa.
Nazwaliśmy to sceptycyzmem naukowym, co by raczej miarą i wiedzą granic rozumu nazwać należało. W nim wątpliwość w rzeczach wielu łączyła się z niewzruszoną wiarą w metodę badania i istotne nauki zdobycze.
Spotkanie się z sobą dwóch owych znakomitości, zapowiadane ciągle i z dnia na dzień odkładane, gdyż Jewłaszewski, jak gdyby go chciał uniknąć lub spodziewał się jakiej przeszkody uwalniającej, zwłóczył ciągle z nim, miało zrazu przyjść do skutku w mieszkaniu Mistrza. Dogadzało to jego próżności, że nowoprzybyły miał mu pierwszy oddać uszanowanie, przeciwko czemu p. Euzebiusz nic a nic nie miał, bo ani dumy, ani ceremonialności nie było w nim najmniejszej.
Tymczasem dowiedziała się o tym pani Heliodora i całą swą strategią wymierzyła przeciwko projektowi dowodząc, że powinni byli zetknąć się niby przypadkiem na gruncie neutralnym. Szło jej o to, aby była świadkiem triumfu, a bodaj już tylko walki i by o nich później opowiadać de visu et auiditu. Młodzież swą podkomendną wyprawiła na wszystkie strony z takim naleganiem, sama napadła o to tak gwałtownie Zyżyckiego i Mistrza, że się jej oprzeć nie mogli.
Zyżycki pół żartem jej odparł z początku.
— Ale bo to, widzi pan, wiadoma rzecz, przyjdzie do jakich roz-