Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, ale dosyć zręcznie rzucane w pismach zbiorowych artykuły i broszury, które Jewł szewski pod jakimś przezroczystym pseudonimem wydawał.
Jako pisarz dał dowody przedziwnego instynktu, obierając sobie formę, która dozwalała mu z myśli pokazywać rożki, końce, strzępki, kawałki, nie zmuszając do rozwinięcia ich w pewnym ciągu logicznym, w pewnej całości jawnej.
Jewłaszewski udawał humorystę i dobrze mu z tym było. Humor ma swoje prawa, najprzód wydrapuje się na pewną wyżynę pozorną, z której wygodnie jest sarkać, nie dając się pochwycić, powtóre posługuje się fantazją, dozwalającą omijać miejsca, których się przebrnąć nie spodziewa, na ostatek chwyta on co popadnie i sieka na bigos najkosztowniejsze ingredencje z najbrudniejszym śmieciem, i to mu uchodzi.
Za filozofem humorystą kazał się Jewłaszewski dorozumiewać niezmiernie głębokiego myśliciela.
Co przyznać mu potrzeba, mimo wszystkich jego wad i ułomności, był w dobrej wierze. Zdawało mu się, że to co czynił istotnie wiodło do wielkiego celu i że on do tej roboty powołanym był i stworzonym.
Przekonania jego były tak głębokie, iżby się był za nie cierpieć nie wahał.
Gwałtowna miłość dla uczennicy była w nim słabością, którą on sam opłakiwał, lecz tak upartą, że go zmogła. Czuł, że ona mu szkodzić musiała, że do pewnego stopnia poniżała go, dręczył się, lecz nie mógł zwyciężyć.
Wpływ Jewłaszewskiego, o którym mówiliśmy, był tak wielki, iż gdy został zmuszonym użyć go przeciwko Chorążycowi Ewarystowi, natychmiast się to uczuć dało. Potrzebował się go pozbyć, odosobnić go, zmusić, aby się przeniósł gdzie indziej.
Nie było innego środka, czuł w nim nieubłaganego nieprzyjaciela...
Wieczorami kółko adeptów, jeżeli się nie zbierało u pani Heliodory lub u którego ze studentów, najczęściej się ściągało do mistrza.
Jewłaszewski zamieszkiwał w jednym z naówczas dosyć jeszcze rzadkich domów murowanych na głównej ulicy, na drugim piętrze, ciasno, ubogo, skromnie.
Wchodziło w jego program życie jak najbardziej do ludowego zbliżone, więc i przyjęcia były nadzwyczaj proste, a herbata, wódka, ser, słonina, nawet ogórki kwaśne, stanowiły zwykłą przekąskę. Młodzież się schodziła jak kto stał, niektórzy w koszulach włożonych po burłacku. bo i Jewłaszewski w domu zwykle strój ten nosił...
Dwa pokoje z przedpokoikiem stanowiły całe mieszkanie, w którym stoły od siekiery, stołki drewniane, sprzęt chat wieśniaczych, umyślnie był na okaz wystawiony.
Mnóstwo książek porozrzucanych najdziwaczniej, bez najmniej-