Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siała. Ewaryst pożałował prawie, że jej smutną o siostrze przywiózł wiadomość.
Nie było to jednak bez celu.
Zonia, mimo swej ekscentryczności, a może przez nią samą zajmowała go mocno, chciał, spodziewał się przez siostrę wpłynąć na nią.
Dnia tego Madzia, mając oczy od płaczu czerwone, wcale się już pod pozorem bólu głowy, nie pokazywała, a Chorążyna przypisując go potrawom świątecznym skazała ją na wszystko leczący na wsi rumianek...
Gdy rano potem wyszła trochę blada, a Ewaryst mógł się do niej przybliżyć, najprzód starał się ją natchnąć męstwem i wytłumaczyć, że Zonia wcale nie była winną, że okoliczności popchnęły ją na drogę, na której odwaga i charakter poczciwy nie dadzą się jej obłąkać.
— Zrób jedno, odezwał się w końcu, napisz do niej jak do siostry, nie dając jej poznać, żem ci ją odmalował trochę zdziczałą i dziwaczną, napisz jej od serca długi list. Jestem pewny, że on na niej uczyni wrażenie.
— A! mój panie Ewaryście — odparła Madzia, pokornie ręce składając. Pisać! ale czyż ja potrafię tak napisć do niej, by mój list... A! nic! nic! ja pisać! nie umiem. Gdybym ją widzieć mogła, klęknąć, zapłakać, uścisnąć, to by może poskutkowało, ale pisać! Nie! nie!
Jednakże myśl podana przez Ewarysta utkwiła w niej. Innego dnia zapytała go, jakby to należało pisać.
— Zupełnie tak jakbyś do niej mówiła — odparł kuzyn. — Nie trzeba nic a nic wyszukiwać, nic a nic układać, dozwolić sercu, żeby dyktowało, a choćby wyrazy nie szykowały się bardzo udatnie, list przemówi do niej, serce uderzy...
Spojrzała na niego Madzia i ruszyła ramionami.
— Ale ja listy piszę okropnie! dodała. Gdzie to tam kobiecie brać się do pióra!
Z tym się rozeszli, lecz ktoby był podpatrzył Madzię zaryglowaną siedzącą w swoim pokoiku wieczorem przy łojowej świeczce, myślałby, iż zakazany jaki bilecik pisze, tak go i łzami skrapiała i porywała się do pióra namiętnie i rzucała je rozpaczliwie, kilka ćwiartek leżało zasypanych literami, z których znaczna część była pokreślona potem i pozamazywana.
Po tej do pół bezsennej nocy powiedziała nazajutrz spotkawszy się z Ewarystem.
— Próbowałam pisać, ale co to warte? Na nic. Gdybym mogła pojechać do Kijowa, byłoby wcale co innego.
— Wiesz przecie, że to być nie może — przerwał Chorążyc — a przeze mnie list posłać, jakikolwiek bądź potrzeba koniecznie.
— Koniecznie? — zapytała Madzia.