Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przesada — przerwała Zonia — żądam małej przysługi.
D‘Estompelles zadrżał z radości, dawało mu to nadzieję.
— Słuchaj pan — poczęła Zonia, prowadząc go z sobą w uliczkę pustą, co jeszcze bardziej rozradowało Francuza. — Słuchaj pan. Rodzina Ewarysta i moja zjechała się tu, aby nas rozerwać.
Francuzowi oczy z radości błysnęły.
— Wiem, co sobie myślisz — przerwała głowę potrząsając — sądzisz, że gdy nas rozpędzą, ja na ówczas na pociechę podam panu rękę. Ale, nie! Mam w sercu Ewarysta, a teraz gdy mi grożą, że go odbiorą, kocham go jak tygrisica.
P. Henryk spuścił głowę.
— Mówiłam panu — dodała zimno — gdy przestanę kochać, możesz mieś nadzieję, inaczej nie! Pan mi powinieś usłużyć teraz, choćby mu ta służba nie smakowała.
Znacznie chłodniej Francuz wtrącił:
— O cóż to chodzi?
— Powiem panu zaraz — rozkazująco głosiła Zonia, z góry patrząc na niego. — Jutro rano, choćby nawet przed dziesiątą, będziesz się pan przechadzał nieopodal od naszego domu, mając na oku drogę od Padołu. Ma nią przybyć Chorążyna, matka Ewarysta, potrzeba, abyś mi dał znać nim nadjedzie, lub nadejdzie...
Potem przyjdziesz pan do mnie, siądziesz w salonie i nie opuścisz go dopóki ja nie pozwolę. Rozumiesz pan?
— Doskonale i zastosuję się do rozkazów literalnie — rzekł Francuz grzecznie. — Szczególniej mi się podoba siedzenie w salonie.
Zonia, która z roztragnieniem go słuchała, podała mu rękę i zakończyła. — A teraz idź pan swoją drogą, ja muszę jeszcze do Heliodory...
Wymknęła mu się i znikła. Pani Majstrukowa zajmowała teraz dom drewniany własny, to jest męża swojego, który dosyć będąc zazdrosny, gości nie lubił, a nawet żeńskie towarzystwo Zoni miał w podejrzeniu.
— Kobiety między sobą — mawiał — to jak farmazony, zawsze mają pełno sekretów i jedne drugim do wszystkiego złego dopomagają...
Dla spokoju domowego pani Heliodora wyrzekła się dawnych znajomości, choć za niemi czasem wzdychała. Postarzawszy nieco, lubiąc wygodne życie, które teraz miała, szanowała je i całe dni spędzała na sofce z cygaretką i książką. Zonia bywała u niej czasem, gdy mąż nie znajdował się w domu, a niekiedy na chwilę wpadła do niej. Z dawnej przyjaźni pozostało im dość miłe wspomnienie. Heliodora mogła przed towarzyszką swobodnych dni wydobywać ich wspomnienia.
Zonia wpadła do niej w godzinie, gdy i Radca Majstruk był w domu, który szczególny miał wstręt do młodych pięknych ele-