Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/564

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poszedłem sam do niego. Na pulpicie znalazłem — zgadnijcie co? — miniaturę pana stolnika... jedną, drugą, trzecią i to w całéj postaci i w najrozmaitszych strojach. Uderzyła mnie oto ta... na któréj jak widzicie — odmalowany już jest w płaszczu z gronostajami, excusez du peu, z berłem w ręku i koroną na głowie. Strój, o którym decydować nie umiem, zdaje mi się hiszpańskim, tak przynajmniéj wnoszę z kryzy, pończoch i trzewików.
— Nie znajdujecie państwo, że to trochę zawcześnie? — rzekł uśmiechając się podczaszy.
— Nie chcąc być wziętym au depourvu, — rzekł Brühl — należy się zawsze wcześnie przysposobić.
— Tych miniatur, któremi stolnik obdarza piękne panie, swe przyjaciółki... nastarczyć Violant nie może.
Sołtyk patrzał z rodzajem dumy i niechęci, która o los miniatury trzymanéj w rękach podczaszego lękać się kazała. Widząc to Potocki, zawinął ją starannie.
— Dałem słowo honoru Francuzowi, że mu ten szacowny depozyt jutro zwrócę... Chciałem tylko pokazać to państwu, jako rzecz wielce charakterystyczną... W chwili gdy się ważą losy Rzeczypospolitéj... ten, co ster jéj w ręce wziąć pragnie, siedzi do miniatur i myśli o koronacyjnym stroju...