Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/552

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z dala czasem mijali się w ulicy ks. Adam, pan stolnik i on mierząc tylko oczyma. W jednych z nich błyskało jeszcze zemsty pragnienie. Generał patrzał zimno i bez brawady, ale wcale nie ulękniony.
Przeciwnicy Familii schodzili się do jego domu i drzwi im zamknąć nie mógł, słuchał mało się mieszając, radząc niewiele. Czasem powoływał go pan kijowski do Krystynopola, chcąc go użyć, i wybadawszy zrzekał się téj myśli. Brühl grał na flecie, na skrzypcach, rysował i komedye pisał... a wierny przywiązaniu do pięknéj pani Sołłohubowéj, która z mężem w Warszawie przebywała — w cichéj i pełnéj poszanowania z nią rozmowie... zabawiał ją żartując ze swego położenia, a po trosze i z tych, co go otaczali.
Wśród powszechnego roznamiętnienia, on jeden zdawał się i był zupełnie panem siebie i krwi zimnéj... Losy dynastyi saskiéj, reprezentowanéj przez niedołężnego kurfirsta i trzpiotowatą Ermesindę, niewiele go obchodziły. Był w położeniu człowieka, który nie pijąc nic, znajdował się w towarzystwie ludzi po orgii szalonéj upojonych i rozgorączkowanych... Chciano go w początkach zużytkować, ale postrzeżono, iż nie przejmował się wcale rolą narzuconą, i dano mu pokój...
Kilka miesięcy pielęgnowano rannego Godziembę, który dosyć długo rękę na temblaku nosić musiał... ale obowiązki lektora przy hrabinie i po-