Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


III.



Pochmurny był dzień jesienny, i może wilgotne a chłodne powietrze gości od Młocin odstraszyło. Spokojnie więc i cicho było w pałacyku cześnikowstwa... — Brühl od rana zamknął się w bibliotece i studyował Molièra — po raz może pięćdziesiąty odczytywał „Tartuffa“... Ktoby nań spojrzał, tak zatopionego, z twarzą spokojną i rozradowaną mistrzowstwem pisarza... oddanego zupełnie rozważaniu dzieła sztuki i geniuszu, zgłębiającego warunki w jakich charakter przedstawia poeta, aby go uwydatnił — nie domyśliłby się, że miał przed sobą syna wielkiego ministra, czynnie wmieszanego we wszystkie ówczesne kabały i intrygi... popychanego co chwila do grania w nich roli stanowczéj. Myślą i duszą całą Brühl był w innym a lepszym świecie.