Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Węgier umyślnie po wina, ze wszystkich dóbr zwierzyny kazano dostarczyć, z Gdańska przywieziono korzenne do kuchni przybory... Pieniądze szły okrutnie, a gdy pani Anna postękiwała na to, wojewoda usta zaciskał i powtarzał: Niech kosztuje co chce, inaczéj nie może być...
Na tém się skończyło.
Osobne trzy izby zajmowali kuśnierze i krawcy... szyto suknie a panna Marya jak machina do próbowania ich coraz powoływaną być musiała.
Szła po sześć razy czasem na dzień blada milcząca, dawała się opinać oglądać na wsze strony i obojętna powracała nazad do swego pokoju...
Naukom już dano za wygraną, nawet młodsze siostry niewiele ich pilnowały... Madam ciągle przygotowywała swą wychowanicę, tak skutecznie, iż coraz się stawała smutniejszą. Nie miała wcale daru przekonywania, a była w najwyższym stopniu niezręczną i wygadywała się z historyami, które do stanu małżeńskiego nie zachęcały. Większą część dnia spędzały w pokoju madamy... Wojewodzina choć nadzwyczaj zajęta i mało w to wglądająca, w końcu jednak sama dopatrzyła tego, iż panna Marya zmizerniała, schudła... i coraz więcéj kaszleć zaczynała. Nawykła do posłuszeństwa, poleciła madamie, aby te jakieś kwasy i apprehenzye wybiła córce z głowy, kazała jéj jeść i być wesołą. Tu wszystko musiało się spełniać jak dysponowano. Jednakże, mimo całéj usilności Dumont, panna