Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a dla obcych znowu nie chciano się okazać śmiesznymi i zardzewiałymi... Dla tego, w rzeczach tych biegłego zaproszono do rady księcia Czetwertyńskiego, który powoli wsunął się do kancellaryi, gdzie oboje państwo nań oczekiwali. Stary kniaź zubożały, miał postawę wspaniałą, znać w nim było ową bujną krew dawnych wodzów, co nie łatwym do rządzenia tłumom w pochodach i zdobyczach wskazywali drogi... Służył on panu wojewodzie, ale swą mitrę nosił dla tego jak przystało, i choć się kłaniał, nie poniżał. I tym razem głowy uchyliwszy, ręce zaraz za pas włożył, stając jak równy przed równym.
— Czém mogę służyć panu wojewodzie?
— Waszmość, mości książę, jesteś naszym przyjacielem — chcemy waszéj rady, oto z powodu tego wesela... odezwał się pan Franciszek Salezy. Już to nie ulega wątpliwości, iż wystąpimy tak jak nas stało, niech kosztuje co chce... ale jest sęk... Maryanna idzie za cudzoziemca, choć to niby szlachcic polski, ale zarazem i graf niemiecki. Weseleby przystało sprawić po naszemu, po polsku... z drugiéj strony... oni tego nie zrozumieją i prześmiewać gotowi.
Książę oczy mocno otworzywszy, stał długo milczący i słychać tylko było poważne sapanie. Jak wszyscy niemal ludzie owego wieku, powolnie myślący, miał i on swe przysłowie, które w mowie pomagało do zasztukowania pauz, gdy się myśl opóźniała — a myśl chodziła leniwo...