Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szeństwa i uległości, nie miała u wojewodziny tyle swobody co ksiądz Wolff, którego suknia duchowna po części od zbytniego despotyzmu osłaniała.
Wojewodzina wglądała we wszystko, a co do kształcenia charakteru, układu, wpajania zasad pewnych — sama córkami kierowała.
Madam Dumont od razu, gdy ją to szczęście spotkało, że do Krystynopola przywiezioną została i cztery dorastające panienki pod jéj dozór i naukę oddano — pierwszego wieczoru pojęła swe położenie, a zarazem starać się zaczęła zbadać usposobienie panienek, aby wiedzieć jak ma postępować z niemi.
Wszystkie one ostro trzymane, onieśmielone były i biedne — gdy na ustach dobréj, ale płochéj dosyć Francuzicy ujrzały uśmiech miły a poczuły w niéj trochę serca, rzuciły się na nią jak na pastwę... Dumont była dobrą i słabą do zbytku — znalazła się więc w tém fałszywém położeniu, że panienkom chcąc ulżyć losu, musiała je uczyć kłamać.
System był przyjęty taki, że za najmniejszym w korytarzu szelestem, i w godzinach w których wojewodzina przychodzić zwykła — wszystko leżało w miejscu, zajęcia odbywały się wedle przepisów. Wcale jednak szło inaczéj, gdy panny same z panią Dumont pozostały. Wówczas trzpiotały się i robiły co się im podobało, oddychając swobodnie. Madam nazywała się u nich zawojowaną prowincyą. Fran-