Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jest wszelkie prawdopodobieństwo, że swaty do starszéj córki się powiodą... byleś ty chciał, umiał, poszedł za radami Amelii i trochę dołożył starania Siostra ci tam wszystko przygotuje, da instrukcye.
Starosta westchnął...
— Bardzo brzydka? spytał ojca uśmiechając się.
— Nic a nic... pośpieszył Brühl z odpowiedzią. Pięknością nie jest, bo córce pana wojewody kijowskiego piękność niepotrzebna, ale młodziuchna nieszpetna... a co największa — pobożnie i surowo wychowana. Przyniesiesz jéj z sobą wyzwolenie z pod okrutnego despotyzmu mamy — i będzie ci niewymownie wdzięczna...
— Więc to już postanowiono? spytał starosta.
— Z mojéj strony jest to jedyne pragnienie. Wiesz co znaczy dla nas alians z Potockimi? Wiesz co są Potoccy? Wojewoda jest najbogatszym panem w Koronie... Lecz — entendons nous — tego szczęścia dostąpić nie łatwo...
— Cóż stoi na przeszkodzie?
— Zapytaj siostry — mówił minister... W domu panuje na pozór wojewoda, w istocie sama pani, a z nią cała klika faworytów i cały milion jéj chimer. Będzie nas ściskała rano, a odpychała wieczorem. Ktoś przyniesie głupią plotkę i jedno słowo może zerwać wszystko... Karlica jéj coś podszepnie, ksiądz zrobi minę, nie podoba się krój fraka...