Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/088

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Najjaśnieszy Panie! a nie wolnoby wiedzieć z kim mnie swatać mają? Dobrzeby się zawczasu z tą myślą oswajać.
Nie podnosząc oczu August począł kiwać głową.
— Ale kto to może wiedzieć? rzekł... jak się złoży i wypadnie!... Ojciec pewnie z lada kim cię nie poswata... zatém osoba będzie zacna, pięknie wychowana... i familii dobréj... O to możesz być spokojny...
Spojrzał zwolna na Brühla...
— Hm! tobieby się chciało ładnéj — rzekł cicho i poważnie — tak? A widzisz! A to najgorzéj... Ładna ci zbrzydnie... a gdy weźmiesz niepiękną, przyzwyczaisz się i wyładnieje... Mówię ci przyzwyczaisz się...
Co robić! Polityka! Ta nieszczęśliwa polityka wszędzie się wciska nieproszona... Akkomodować się trzeba.
Brühl stał uśmiechając się posłusznie, a August zamyślił się o czém inném...
— Nic — rzekł, jakby sam do siebie — ponowy nie będzie...
Starosta wyprostowany milczał.
— Nie będzie...
Po chwili podniósł król oczy...
— Żal mi cię mój Aloizy — ale co chcesz?... to nasza dola... Gdybyś się nie urodził synem ministra... byłoby co innego... Ojciec mnie prosił, abym cię przygotował. i nakłonił do ślepego po-