Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/054

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uformowana i przybrana kanarkowo z niebieskiém, w kapeluszach czarnych z galonkami srebrnemi, w ładownicach czarnych, pasach białych, przy szablach, z karabinami i bagnetami. Po drodze mieszczanie poznawali w tych zniemczałych żołnierzach starościńskich swych dobrych towarzyszów, i śmieli się im w oczy z ich stroju... Ci zmuszeni do powagi, bo pod bronią parsknąć nie śmieli, wielką mając ochotę sami drwić z siebie, dziwnie gęby kręcili, aby się nie dać spokusić do śmiechu...
Oddział gwardyi saskiéj, w któréj młody Brühl już był pułkownikiem (a oprócz tego i szambelanem ojca chrzestnego) — oficerowie, drabanci, hajducy i różne tałałajstwo saskie ogonem długim za paniczem się ciągnęło...
Nigdy wspanialszego ale zarazem dziwaczniejszego wjazdu nie widziano...
Stojący na kupie kamieni pan skarbnik patrzał cum debita reverentia na to wszystko, a że mu Laskowski drwić zakazywał, mówił z powagą:
— Co teraz, to już wierzę, iż Brühle z Ocieszyna pochodzą... zaraz to widać z kroju i stroju... Nie ma wątpliwości. Boć to wiadomo, że szlachcic polski strój chętliwie zmieniał dla przypodobania się. Za Walezego po francuzku, za Batorego po węgiersku, za tureckich i tatarskich wojen nosiliśmy się z turecka i z tatarska — logicznie tedy dziś trzeba było wdziać żółte fraki i trupie włosy na głowę,