Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/520

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sach z papieru tylko wie i uczył się ich z książek, całkiem inaczéj je rozumie i czuje.... Ale co o tém pisać, nie moja sprawa. Ja-m wcale nie filozof, ale simplex servus Dei.
16 maja. Przystąpiło tedy do mnie pisanie; wczoraj się kawałek nasmarowało, chce się zaraz i dzisiaj tego samego. Można się przyzwyczaić, nie przymierzając, jak do wódki, i nałóg sobie zrobić z tego: quod Deus avertat.
Osobliwe bo teraz moje życie. Wszystko mnie odumarło — a mnie wola Jego przenajświętsza przytrzymała na tym świecie, abym sobie liber baro pobaraszkował....
U Potockich mam kapitału półtora tysiąca czerwonych złotych całego mienia, prowizyi biorę pięć od sta, co czyni siedemdziesiąt i pięć czerwonych złotych, czyli złotych naszych półtora tysiąca. W sepeciku gotówką, na wypadek choroby lub czegoś ekstraordynaryjnego, złotych tysiąc w dukatach obrączkowych. Garderoba siaka taka...
Z precyozów: dwie obrączki ślubne, sygnet pradziadowski z krwawnikiem, zegarek bregietowski, który idzie jak słońce! Bielizny ni nadto ni za mało. Czego chciéć?!
Czym dobrze zrobił, że się przeniosłem do miasta, po dziś dzień nie wiem jeszcze, ot, już rok jak mieszkam w kamienicy na Starém Mieście, drugi się poczyna w czerwcu na Święty Jan, a sam Bóg widzi, nie wiem, czym dobrze zrobił czy nie, że się przeniosłem. Na wsi w komorném niéma się gdzie staremu dziadowi pomieścić, a drugim człek zawadza i sam nic nie robi. Miasto dla próżniaka ma więcéj dystrakcyi.
Dystrybucya dnia doskonała. Zregiestrujmy ją. Godzina siódma zimą i latem budzi się człek; jeżeli nie spał, nie potrzebuje się budzić i wstaje. Tandem wszystko nagotowane i stoi z wieczora do rannéj kawy na machince, nawet garnuszek śmietanki już sprażonéj, tylko odegrzać i para sucharków. Westchnąwszy do Boga i umywszy się dla siebie a ludzi, jeżeli zima, sam pan, sam sługa w piecu sobie zapalam. Na stole już się kawa gotuje.... Jeżeli lato lub wiosna, okno się otwiera. Z okna widok nie osobliwy. Dachy, dachy, dachy, a za dachami nad piaskiem czuprynki lasu. Ale górą jaskółki, pod oknem wróble, czasem sroka się przesunie, a na dachach kot spacerujący, psia jucha za wróblami — robi paskudną dystrakcyę.
Powietrze na tych wysokościach — jeżeli z kominów sąsiednich dymem nie zawiewa — niczego. Nie to co na wsi, bo czego to z niém w mieście człek się nie nałyka!! jednak niém ludzie żyją.
Kawa — kawałeczek cukru rzuca się na ziemię w kąt dla znajoméj myszy, która po niego regularnie przychodzi. A taka