Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żem o tém dobrze wiedział, szubienica obiecana dodała mi odwagi i słów mi w gębie nie zabrakło.
— Co możesz powiedziéć na usprawiedliwienie swoje? — podchwycił krok odstępując.
— Najjaśniejszy panie — odezwałem się — unikając prywatnéj Bielińskiego zemsty, uciekłem do obozu waszéj królewskiéj mości, ciesząc się, że w tém miejscu zbierać będę laury rosnące obficie pod okiem Fryderyka... Pałałem żądzą wsławienia się jakimkolwiek czynem, lecz gienerał Małachowski bronił mi i zagradzał wszelką odznaczenia się drogę... Gdym go wreszcie uprosił, że mi dozwolił wynijść z patrolem, chciałem tę pierwszą chwilę czynnéj usługi waszéj królewskiéj mości uświetnić jakim czynem godnym pamięci; rozumiałem, że w osiemdziesiąt koni zabierając trzechset Austryaków, zasłużę sobie i rodakom moim na pochwałę, a tu los przeciwny śmiercią mi haniebną za to zagraża, com mniemał godném nagrody.
Ta mowa moja widocznie się podobała. Zażył tabaki, uśmiechnął się nieznacznie i począł coś na stoliku machinalnie przezierać, poglądając na mnie w milczeniu z ukosa.
— Jakże waćpan chcesz, bym na to poradził — odezwał się po chwili namysłu Fryderyk, oddając mi życie, które w piersi wstępowało. — Cóżbyś zrobił, gdybyś był na mojém miejscu?
Stawił mnie na dziwnéj próbie, zadając to zapytanie, z którego wypadało wyjść bez upodlenia i przytomnie; szczęściem jużem czuł, że szubienica była daleko i żywo odparłem:
— Najjaśniejszy panie, gdyby to ode mnie zależéć miało, kazałbym dla uspokojenia Laudona, powiesić na szubienicy portret oficera Sławińskiego, a Józef Gozdzki, wdzięczen za ocalone życie, wiernieby służył monarsze, największemu w Europie wodzowi.
Uśmiechnął się Fryderyk, spozierając na Małachowskiego. Sprawa była wygraną widocznie.
— Zgadłeś, właśnie, żem tak chciał uczynić — odezwał się po chwili. — Idź waćpan i nie grzesz więcéj... — rzekł kończąc żartem. — Mam nadzieję, że mi z twojém męstwem przydasz się na polu bitwy.
Skłonił głową, a ja nizki oddawszy pokłon, co najprędzéj się wyniosłem, oczekując w przedpokoju na Małachowskiego. Alem już głowę podniósł, ożył i pilno mi było wyjść, aby odetchnąć powietrzem na nowo z tą nadzieją przyszłości, któréj przed chwilą byłem pozbawiony, a która mi teraz nektarem smakowała, jakbym się na świat narodził.
Fryderyk Wielki wydawał mi się teraz największym i naj-