Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/410

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

korciło, mundur już nosząc ochrzcić go krwią nieprzyjacielską i czémś się odznaczyć, bo taką miałem zawsze naturę, żem spokojnie w kącie siedziéć nie potrafił. Chciało się próbować, czy téż Niemiec się bije i jak, a nie miałem ich za boże stworzenia, wyobrażając sobie tylko takich Niemców, jakich u nas widać za warsztatem, co krzyczą czasem, ale przed pałaszem się chowają do dziury.
Raz i drugi tedy Małachowskiego proszę: — Kochany gienerale, dajże mi téż mięsa białego spróbować. Coż ze mnie za żołnierz, kiedym jeszcze nawet na żart w pole nie wyszedł...?
Ten się trochę śmiał, ale pod różnemi pozorami nie puszczał, nudząc musztrą, która więcéj czasu brała, niż wszystko. Mnie się zdawało, że to na nic nieprzydatne, ale pruski żołnierz był lalką, którą musiano nieustannie stroić, przestawiać, prostować, szykować, aby z niego jakąkolwiek całość zrobić, bo toby inaczéj jedno się drugiego nie trzymało.
Tak mi w końcu obozowe życie dojadło, żem już wytrzymać nie mógł i postanowiłem najmocniéj czémś się przecież odznaczyć.
W regimencie Małachowskiego najwięcéj było Polaków, z temi tedy najprzód porozumiéć się przyszło. Pieniądze miałem i wcalem ich nie żałował, żołnierz był skąpo płatny i w wielkim trzymany rygorze; gdym więc począł ich poić i karmić na mój rachunek, a z niemi za pan brat sobie poczynać, w krótkim czasie zjednałem ich sobie do jednego, tak, iż byliby się pokrajać dali za mnie.
Gdziem się w obozie pokazał, otaczali mnie i na rękach nieomal nosili, ale téż nigdy na sucho się nie obeszło i zawszem spotkanie przypłacił. Jużem tak kilka miesięcy nowicyatu odbył uprzykrzonego wielce, gdy jednego wieczora znalazłszy Małachowskiego w usposobieniu powolniejszém, jąłem go prosić, ażeby mi na patrol nocny jechać pozwolił.
— Tobie się chce koniecznie głupstwo jakieś zrobić, a mnie i sobie kłopotu... dałbyś spokój. Spodziewamy się bitwy, no to sobie pozwolisz i mięsa niemieckiego sprobujesz... miéjże cierpliwość.
Wyperswadować mi było trudno, kiedym się na co uwziął; jak-em go jął modlić, i prosić, i przekonywać, choć przeciw przekonaniu, dał mi nocny patrol dowodzić. Obozy nasze prawie się z sobą stykały, wyleciałem z komenderówką gdyby szalony wprost do moich, i dałem sobie słowo, skorzystać z okoliczności. W bitwie żadnéj jeszcze nie byłem, chciało mi się jéj nad wszelki wyraz... nudziło mnie już to patrzenie na Austryaków... Więc konia sio-