Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko człowieka między niemi ani słychu... Ofiary, które robią, nigdy nie dochodzą nawet do zakatarzenia, a kieszeniowe nie przejdą dziesiątéj części tego, co przegrywają w karty i wyrzucą na stroje. Prędzéj tu znajdziesz dziwaka, niż potężne serce i głowę... a dziwactwo ich, to maska wielkiego karnawału naszego...
— Okropnyś, doktorze — przerwałem, wzdrygając się — nie pojmuję cię... zawsze i zawsze jedna tylko i to najgorsza strona...
— Bo dwóch nigdy razem widziéć nie można — rzekł chłodniéj, strzepując pyłek cygara. — Co mi tam! to pewna, że pierwszą i charakterystyczniejszą stronę życia widzę... druga śpi w cieniu, jak ziemia, nad którą nie świeci słońce.
— Dlaczegóżby tak ludzkość upadać miała?
— A tego ja ci nie powiem — odparł — ale człowiek starzejąc podupada na siłach, tak podobno i zbiorowa ludzkość, kochany kolego... Nieuchronnie potrzeba, by coś nieprzewidzianego spadło na ziemię, połamało warsztaty, pogruchotało głowy fryzowanym mędrkom i ludzkość nanowo rozpoczęła się od jakiegoś nieprzemądrzałego ale silnego Hryćka i Horpyny.
— Dlaczegoż Hryćka?
— Żeby nie była skrofuliczną... Zresztą, przyznasz, że żaden Alfred i Gustaw nie jest w stanie miéć tyle synów i córek, ile ich potrzeba na nowe zaludnienie... i Alfred zarazby z Emmą lub Eweliną nazajutrz z głodu pomarli, gdyby im przyszło samym sobie dać rady. Więc jakiś Hryciek i Horpynka zszedłszy z Babiéj Góry, po potopie, który wyniknie z pęknięcia beczek porterowych, rozpoczną na nowo starą historyę... aleby to nie było ciekawe... Zawsze naśladowanie słabsze od tego, co już raz się mocniéj odprawiło...
Westchnąłem nad tym sarkazmem; wtém wszedł po szyję zapięty na wszystkie guziki kancelista z teką papierów do podpisu pana radcy... Drag wskazał mu miejsce na biurze, gdzie miał położyć papiery, głową nawet nie skinąwszy; podawano nam herbatę, kancelista odszedł z wielkiém uszanowaniem...
Przyznam się, że w Warszawie nie piłem lepszéj herbaty, gdyż pomimo staréj, zapomnianéj pieśni do czaju niegdy przez Ludwika Osińskiego napisanéj, w któréj prorokował, że z tym czajem lepiéj nam będzie niż z węgrzynem... (!) stolica nasza dotąd się go robić nie nauczyła i pije ciepłą wodę zamiast herbaty, chrzcząc ją różnemi ingredyeucyami, aby była znośniejszą. U pana radcy napój ten zrobiony był z całą rozmyślnością sybaryty, który lubi z każdéj rzeczy wyciągnąć jak najwykwintniejszą przyjemność.
— Widzę — rzekłem — że lubisz wygódki i na seryo bierzesz kuchnię życia.
— Jestem dzieckiem naszego wieku — odparł uśmiechając się —