Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— N. Panie, wartoby długo nad tém pomyśleć i poradzić się troistego Q.
— Jak to?
Quo? qua? quomodo? (dokąd, którędy, jak?)
To wszystko nie podobało się Augustowi, który wreszcie złém okiem na Stańczyka patrzał i dawał mu czuć, że jest obrażony. Starzec jednak nie bardzo na to zważał.
Nadszedł Nowy rok, dworzanom królewskim rozdano barwę zwyczajną, to jest po kilka par nowych sukien ze skarbcu. Stańczyk nic nie dostał.
Zebrał się dwór winszować królowi, wszycy byli weseli i radzi, każdy się chwalił kolendą, Stańczyk z pochyloną siwą głową, stał na boku i wzdychał.
— Cóż ci to! — zapytali panowie — alboż cię nie cieszy rok nowy?
— U mnie nie nowy, bo suknia nie nowa, — rzekł po cichu, wskazując połę.
Usłyszał to król i wstydząc się swego gniewu, suknię ze skarbcu wydać kazał.
Oto są wszystkie trafne gadki Stańczykowe, o jakich wzmiankę w księgach znaléźć można. Wszystkie one dowodzą, że Stańczyk nie był pospolitym dworskim błaznem, do śmiechu figlami pobudzającym, że to człowiek myślący, który świat z właściwej sobie strony uważał, nie wahał się mówić prawdę i dlatego nosił suknię szachowaną, żeby go ta od zemsty broniła.
Współczesny mu był Gąska, o którym także wspomina Kochanowski. — Ale jakże inszy! Widzisz z nagrobku, który mu napisał poeta, że to był prosty błazen i trefniś, raczéj kuglarz i śmieszek poprostu, który tańcował, skakał, śmiał się, błaznował, lub z chłopcami ulicznemi swywolił; na którego ośmdziesiąt lat śmierć czekając, żeby co do rzeczy powiedział, wzięła go, nie doczekawszy się, jak był. Widzim w Gąsce wcale innego człowieka; inną i poważniejszą postać w Stańczyku. Ten ostatni był to pierwszy satyryk XVI wieku, usobiona opozycya w błazeńskim stroju, wyższy od wieku tą śmiałością, z jaką mówił prawdę. I cóżby to był za człowiek, gdyby nie wdział sukni, która go uczyniła błaznem na całe życie i na całą przyszłość? — Czémby był? Pewnie o to nie dbał, czém mógłby być, mając jak Dyogenes opończę, chleb i wielkie miasto a dwór, z których się swobodnie naśmiewał. Nie jestże to wielka i piękna rzecz, nie będąc niczém, być wyższym nad wszystko i niczego się nie lękać??
1839.