Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i dziwował się, że ona była ładna, a taka biedna! Było się czemu dziwować! Marysia nie zawsze była tak biedna i tego domyślał się czerwony jegomość, ale o tém nie mówił.
Potém czerwony jegomość został przeniesiony do innego miasta, a Marysia znowu marzła na ulicy.

IV.

— Na miłość Boga! jeden grosik, panie!
— Jeden grosz biednéj ubogiéj!
— Niech was Panna Marya Ostrobramska pocieszy!
— Zlitujcie się nade mną!
Tak odzywali się żebracy i żebraczki pod kościołem w niedzielę, siedząc rzędem w kruchcie i wyciągając ręce ku przechodniom.
Między ubogiemi siedziała jedna młoda, blada, z twarzą pokaleczoną ranami, okryta łachmanami obrzydliwemi; i ona wyciągniętą miała rękę, ale nie mówiła ani słowa, tylko drżała od zimna i z boleści. Kilku przechodniów dawało jałmużnę, lecz tłuste baby zawsze ją pochwyciły, na wychudłéj dłoni Marysi ani grosz nie postał, odpychali ją jeszcze żebracy od siebie, cisnąc się po grosz jałmużny, tak, że się ledwie na szczupłém siedzeniu pomieścić i usiedziéć mogła. Szło dwie osób na mszę — Marysia wlepiała w każdego czarne oczy łzami zeszpecone, wpadłe i nieruchome, lecz nikt nie uważał — ten dawał jałmużnę bliżéj siedzącym, ów rzucał ją dla oka trafem, dla pocieszenia się przyjemnym widokiem bitwy żebraków o grosz, inny mijał ich ruszając ramionami, inny łajał jeszcze. Ku południowi, przy końcu sumy, szedł jakiś tłusty jegomość do kościoła — żebraczka spojrzała na niego i boleśnie jęknęła — on obrócił głowę, spojrzał, zdawał się coś przypominać, potém dobył dziesiątkę z kieszeni i rzucił ją na wyciągnioną dłoń żebraczki, oddalając się śpiesznie.
Ona westchnęła i patrzyła długo za nim, a tymczasem obok siedząca stara kwoka porwała z jéj ręki dziesiętniczkę i śpiesznie ją schowała pod fartuch. Marysia nic nie uważała, nic nie widziała, z oczu jéj łzy się toczyły, usta miała skrzywione, patrzała przed siebie i drżała coraz mocniéj.
Tłum ludu wracał z sumy, Marysia patrzyła jeszcze, ale ten jegomość wymknął się tak, że go nie widziała, tylko jakiś bogobojny staruszek dał jéj pięciórkę, polecając, aby za duszę Anieli, zmówiła trzy Zdrowaś Marya!

1833.