Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
2.  Wieczór czyli przypadki peruki.


Już w pałacu Belindy otwarte podwoje.
Wyszkowski.

— Zapalajcie świéce — mówił pan Talarko do sług swoich, chodząc po przygotowanych na wieczór pokojach. — Lichtarze stawić rzadko, to lepiéj oświeca, a przytém oszczędniéj. Ten stolik umieścić w kąciku, krzesła w półkole.
— I, nie kole! — odpowiedział sługa — to owszem bardzo miękkie krzesła.
— Ja ci mówię, ustawić w pół koła.
— Rozumiem, panie, rozumiem, to się znaczy koło ściany.
— Mówię ci przecie nie po niemiecku, czy mnie nie rozumiesz? tak, jak garki koło komina.
— Koło komina! a to co innego — odpowiedział służący i już zabierał się stawić krzesła koło komina, gdy pan Talarko zniecierpliwiony ruszył ramionami i z nową burzą tłómaczyć mu zaczął swoje żądanie.
— Już to, dobrodzieju — rzekł, namyśliwszy się potém stary sługa — któryś z nas dwóch musiał się pokropić; bo albo pan mówi bez sensu, albo ja nie mam sensu do zrozumienia. Bóg wié, co mi tam pan dysponuje, i kole i nie kole i koło ściany i koło komina; a co zrobisz, to źle. Już chyba jegomość będzie laskaw, pozwoli mi pójść spać, bo mi się we łbie kręci, jakgdybym się upił.
— Marnotrawca! — zawołał z mimowolnym na ustach uśmiechem pan Talarko — idźże spać, a przyślij tu drugiego, żeby służył za ciebie. No proszę! — mówił potém gospodarz do siebie — ręczę, iż go pan Mączka upoił, kiedy chodził prosić go do mnie na wieczór. Poczciwy to człowiek. Hej! komodę wynieść do drugiego pokoju. Ale nieszczęśliwy z synem, któremu we łbie świta! Na piecu dosyć trzech lichtarzy. Już i goście pewno przyjdą niedługo.
— Witam! witam! — rzekł potém do wchodzącego wysmukłego panicza.
— Jak się pan miewa! cóż to? widzę, jeszcze nikogo niéma?
— Niedługo, mam nadzieję, iż się schodzić zaczną; posłuchaj-no pan tylko, czy nie słyszysz turkotu zajeżdżającego pojazdu?