Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śliwszą daleko w boleści jej, że ją oderwała od własnego losu i umysł zaprzątnęła.
Troskliwość, jaką okazywałem dla niej, zmiękczyła też długo zamknięte serce. Sliziak opowiadał mi, że gdy na zwykłą nie przychodziłem godzinę, niepokoiła się, płakała, posyłała i lękała, abym jej nie opuścił.
Była dla mnie tak pobłażającą, że mi o dworze, o osobach jej niemiłych, o wszystkiem mówić dozwalała. Czasem na bladą twarz jej rumieniec wystąpił, ale wnet się hamowała.
Nie zmieniwszy stroju tercyarki, chodziła w habicie św. Franciszka, alem uprosił ją że stary i zużyty, który przez pokorę wzięła, zmieniła na nowszy i wygodniejszy. Zaczęto ją znać już w mieście pod nazwiskiem Tęczyńskiej pokutnicy.
Nie bardzo podobno miłem okiem na te postanowienia jej patrzyła rodzina, ale były powody, dla których powolną jej być musiała.
Dla mnie wyznaczone izby na dole, choć się mojemi zwały, małom ich kiedy zażywał i oglądał. Żądała przecież matka po mnie, abym podczas w nich skromnie przyjaciół przyjął; wistocie Zadorę, Maryana i kilku innych spokojniejszych ugościłem tu parę razy, nie dopuszczając wrzawy, która dla Nawojowej nieznośną była.
Na zamku król, który wszystko wiedział, bo mu szczególniej o sługach jego donoszono, musiał już i o mojej przygodzie być zawiadomionym, ale mi o niej nie wspominał ni słowa.
Po przybyciu Kallimacha, gdy mnie za tłumacza powoływano do króla, a z łatwością mi przychodziło z tego się wywiązać, Kaźmirz się uśmiechał i klepał mnie po ramieniu!
Powiedział raz zwięźle, jak był zwykł.
— Rad jestem z ciebie.
Drugiego dnia, gdym po odejściu Włocha przyzostał, spytał nagle.