Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieli wszyscy zwrócone. Ale też nikt nadeń dowcipniejszym, uczeńszym, bystrzejszym nie był, a w rozprawach zręczniejszym, i przy nim zawsze zostawało zwycięztwo.
W ciągłej obawie, aby ów szczęśliwy zwrot w życiu Nawojowej nie został czem zwichnięty, nie uspokoiłem się ażem ujrzał ją w nowej kamienicy, z małym dworem swym osiedloną.
Czynnym byłem i pomocnym jej w tem, o ile tylko obowiązki moje na zamku dozwalały.
Przemyślałem nad tem, aby jej pobyt ten uczynić jak najznośniejszym. Ponieważ oddaną była teraz nabożeństwu i na modlitwach większą część czasu spędzała, urządziłem przy sypialni kapliczkę domową, do której od Jana Wielkiego obraz Matki Bożej Bolesnej kupiłem za własny pieniądz, sądząc, że widok jej osłodzi też cierpienie biednej niewiasty.
Sliziak, który świadkiem był, jakiem zabiegał i krzątał się około domu, mógł mi oddać świadectwo, chociaż nie chodziło mi o wdzięczność matki, ale o zaspokojenie potrzeby serca własnego.
Doczekałem się iego wreszcie, iż obdarzywszy klasztor sowicie, dnia jednego Nawojowa się do kamienicy przeniosła, gdzie ją wieczorem zastałem modlącą się przed obrazem i spłakaną.
Postanowiłem te godziny wolne jej poświęcać. Sama jedna była, modlitwami się karmiąc, ludzi unikając; sądziłem więc, że pobożne książki przynosząc jej i czytając, przyczynię się jej najlepiej do uspokojenia jej duszy.
Czyniłem com mógł, bo naówczas polskich ksiąg krom kilku nie było, te więc jakie miałem po łacinie, przygotowując się zawczasu i głosy sobie zapisując, tłómaczyć się starałem.
Praca to była częstokroć twarda dla mnie, do której i porady cudzej zażyć musiałem, ale mi się ona stokroć wywdzięczała tem, że matkę moją uczyniła szczę-