Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

młodzi zahukani, onieśmieleni zbytecznie i nadto po księżowsku nie byli wyhodowani.
Wprawdzie nie był łagodnym ani pobłażającym nasz Długosz, wymagał karności wielkiej, lecz srogim nie był i umysłowi królewiczów swobodnie się rozwijać nie przeszkadzał. Świadectwem najlepszem tego było, że gdy Władysław i Kaźmirz, wedle przyrodzonych skłonności nieśmiałemi pozostali i łagodnemi, Olbrachcik wcale się uchodzić nie dał i inną poszedł drogą.
Zjawił się tedy w tym właśnie roku na dworze Kaźmirzowym, ów naprzód zalecony i sławą poprzedzony Kallimach, gdy już o wezwanie na tron czeski Władysława najstarszego i umowy o przyjęcie korony tej prawie były zawarte.
Z tego powodu i ks. Długosza nadzór nad królewiczami musiał ustać, gdyż Kaźmirz oświadczył naprzód, iż chce, aby Długosz w pierwszych czasach towarzyszył synowi do Pragi i tam mu był radą i opiekunem wśród ludzi obcych. Władysław też bez miary dobry, łagodny, wszystkim dogodzić usiłujący, potrzebował koniecznie kierownika takiego, tembardziej, że dotąd trzymany w posłuszeństwie i zawisłości, nagle miał pełną wolę otrzymać.
Łacno go źli ludzie gdzieby chcieli przeprowadzić mogli.
Muszę też tu słówko powiedzieć o sobie, i jakem włożone na mnie obowiązki spełniał.
W pierwszych czasach stałem od królewiczów dosyć zdala, towarzysząc im milczący w przejażdżkach, w grach na podwórcach i w ogrodzie, a czasu słoty w izbach na to przeznaczonych. Niekiedy powtarzałem im zadane pensa i rozwiązywałem w nich trudności.
Oprócz mnie było około nich służby, towarzystwa, pacholąt różnych dosyć dla rozrywki i współzawodnictwa przy nauce. Pomagał ks. Długoszowi starszy ochmistrz Stanisław Szydłowiecki, mąż stateczny, dobrego serca,