Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko. Jako matka mam prawo ci rozkazywać i tobą rozrządzać.
Pierwszy to raz od mojego dzieciństwa przyznawała się do macierzyństwa. Serce mi uderzyło takiem dziwnem uczuciem jakiemś błogiem, że mimo nienawiści, jaką mi okazywała, ukląkłem chcąc rąbek jej szaty ucałować.
— Zlitujże się nademną! — wyjąknąłem — matką się wyznajesz, okaż macierzyńskie serce. Nigdy ci wstydu nie uczynię, nie wydam tajemnicy, zamknę ją w sobie, ale nie odpychaj mnie.
Nawojowa cofnęła się ze wstrętem.
— Precz, nie tykaj mnie! — zawołała. — Ty jesteś jego dzieckiem nie mojem, a co tylko od niego idzie, co go przypomina, znienawidzone! przeklęte! Precz odemnie!
I rzuciwszy się w tył, poczęła głosem wzburzonym.
— Idź, zagrzeb się, ukryj gdzie chcesz! Spodziewasz się od kogoś może uznania, łaski, opieki. Nikt, nikt się nie zaopiekuje tobą, bo by się zdradził, ani ja, bo jesteś dla mnie ohydą!
Wstałem zwolna.
— Nie czuję się winnym w niczem i nikomu — rzekłem. — Za cóż mam być karanym i pokutować?
— Boś się nie powinien był rodzić! — krzyknęła, załamując ręce i zaczęła płakać z gniewu. — Całe moje życie zatrute przez niego i przez ciebie.
Szlochała, oczy zakrywszy, ja milczałem; co się w mojej duszy działo, tego wypowiedzieć nie umiem. Byłem przybity, nieszczęśliwy nad wyraz wszelki, umęczony, wylękły, a po nad temi uczuciami, jakby cudem, górowała słodka ta myśl, żem znalazł, że miałem matkę.
Nienawidziła mnie ona, ale tu nienawiść z innego płynęła źródła, jam był nie winien. Radbym był dowieść jej czemś, żem chciał jej być posłusznym, że gotów się byłem poświęcić.