Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ty, coś winien joko ja, boś mnie w tę przyodział suknię... ty bezlitościwy oprawco!
Raz tylko zatrzymał się na koniu Pieniążek i nie śmiejąc oczu na niego obrócić, aby od widoku tego nie zmiękł, odparł:
— Wydam cię... tak, abyś pokutował i duszę zbawił, abyś jeśli nie w tem, to w przyszłem życiu był ocalony. Niech cię sądzą, a Bóg miłościw będzie. Lepiej gardło dać, niż brnąć w zbrodniach bez opanowania. Wydam cię, bom powinien.
Gdybym na to wszystko własnemi nie patrzył oczyma, gdybym nie był świadkiem, nie wierzyłbym może temu, tak jak w całej Polsce w początku miano to za baśń; a gdy się ludzie przekonali, iż starosta heroicznego tego czynu dokonał, inaczej go szacować zaczęto.
W tym słabym człowieku, był przecież mąż wielkiego ducha.
Stawił syna starosta sam przed sądem, a gdy łkając i cały zalany łzami dopełniał tego czynu, nie było człowieka, któryby z nim razem nie płakał.
Archidyakon, który w drodze krzyczał, rwał się i ojca a matkę przeklinał, potem jakby zdrętwiał. Milczał i dał z sobą czynić co chciano, ale skruchy nie okazał żadnej.
Zaraz potem stary Pieniążek uprzedzając króla, sam urząd swój złożył.
Miłosiernie jeszcze dosyć osądzono winowajcę, którego w więzieniu w Iłży w głębi wieży osadzono, i pozostał tam półczwarta roku, a potem już i słychać o nim nie było.
Pieniążek mój cały się potem oddał pobożności i usunął się od świata, więc i dwór swój rozpuszczał. Chciał w początku zatrzymać mnie, bo był nawykł, ale i mnie i jemu się to nie mogło zdać na nic.
W tej bezczynności lat kilka spędziwszy, pragnąłem innego życia, i pożegnawszy starostę, który mnie po ojcowsku odprawił nagrodziwszy, pozostałem w Kra-