Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w książkach, ucząc się cokolwiek mi się nastręczyło, to znowu nie chcąc zupełnie zaniechać rycerskiego rzemiosła, zaprawiałem się do konia, wkładałem zbroję, jeździłem z dawnemi towarzyszami wyprawując gonitwy. W tych mi też niezgorzej się powodziło, lecz gdym wspomniał, że rycerstwo dla mnie z powodu sieroctwa niedostępne, zniechęcałem się do niego.
Rodziców zaś, których przedtem szukać tak pragnąłem, teraz już zaprzestałem dochodzić, widząc w tem wyrok Boży, abym ich nie znał nigdy.
W tem rozerwaniu ducha, ktoby zdala na mnie patrzał, musiałby był posądzić o wielką niestateczność, bom się przerzucał od jednego do drugiego z gorącością wielką, a w niczem nie trwał. Sam to sobie wymawiałem, lecz natura i los mój nieszczęśliwy takim mnie czyniły.
Ponieważ niekiedy i wielka pobożność ogarniała mnie, a drugiego czasu widywano nad księgami ślęczącego, wszyscy mi prorokowali, że na sukni zakonnej skończę, o czem ja nie myślałem wcale.
Czas upływał bez troski przynajmniej o chleb powszedni, chociaż na jutro nic oszczędzić nie mogłem.
O Luchnie też nie zapomniałem, chociaż ani od niej, ani o niej wieści żadnej nie miałem. Niewiele polegałem na danem mi słowie jej, bo nie było w mocy dziewczęcia dotrzymać go; powszechnie bowiem albo rodzice lub opiekunowie losem dziewek rozporządzali, a te się rozkazom ich opierać nie mogły. Z mej strony zaś w poprzysiężonej wierności wytrwać łatwo było: raz, że mi się żadna sposobność nawet nie nastręczała do obcowania z kobietami, a powtóre, żadnaby z nich człowieka bez łomu i domu, bez rodziców i imienia wziąć za męża nie chciała.
Wprawdzie łatwoby mi było, tak jak wielu innym, zjechawszy pomiędzy ubogą szlachtę, jakiej siła była na Mazurach i w Wielkiej Polsce, wyprosić sobie i za miły grosz dostać przyjęcie do herbu i ro-