Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się oddalić nie mógł i musiał być z uchem pogotowiu. W poufnych sprawach czasem mnie posyłał.
W wolnych godzinach com miał czynić? czytałem. Czytałem co popadłem, com dostał i komentarze nad biblią i kroniki Kadłubkowe, do których właśnie Dąbrówka pisał objaśnienia, i łacińskich starożytnych pisarzów, bo ci byli podczas w wielkiem zachowaniu i coraz nowych wydobywano, których wprzódy nikt tu nie znał.
Oprócz tego, ponieważem czasu podróży z ks. Janem trochę liznął włoszczyzny, a kilku Włochów na dworze się i w mieście plątało, więc i języka tego poduczałem się, nie chcąc go zapomnieć.
Czasu tego gdym u starosty był, dopuścił Pan Bóg na to miasto nasze drugą plagę wielką, bo sprawę z Tęczyńskim za pierwszą liczyć było można.
Z księży Dominikanów przy św. Trójcy, któryś alchemią się zabawiając, gdy nieostrożnie z ogniem się obchodził, wszczął się ogień straszny, który przy wiosennym wietrze, było to bowiem ostatnich dni kwietnia, tak się straszliwie rozszerzył, iż kościół św. Franciszka, pałac biskupi, ulice Grodzką, Złotniczą, Szeroką, Poselską, Bracką, Gołębią i Żydowską w proch i żużle obrócił. Gorzało zaraz po nieszporach począwszy do drugiej z północy, a ratunku nie było żadnego, choć tłumy ludu stały, bo i wody brakło i zręczności a odwagi.
Miano to za dopust i karę Bożą, na stolicę królestwa ściągniętą sprawą Tęczyńską i prześladowaniem biskupa.
Wspomniałem już o tem jak naówczas na króla wszystko składano, jemu winę przypisywano, za niego mścił się Bóg, on sprowadził klęski i t. p.
Czasu pożaru już duchowieństwo to głosiło i nie alchemik był winien — ano król, bo właśnie był nakazał księżom, co biskupa wyznaczonego nie uznawali, dziesięciny zagrabić.
Nie wchodzę w to, czy sprawiedliwa była rzecz