Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u starej Krzaczkowej na ławie przesiadywałem, ręce we włosy wraziwszy, stękając, to po ulicach latałem jak oparzony, niby losu tego szukając, który mi się powinien był nastręczyć.
Miałem wielką wiarę w opatrzność i większą niż w mój słaby rozum własny. Kilka dni tak zeszło nadaremnie, aż około południa w sobotę jedną, gdym się tak biedził z sobą, przed Krzaczkowej dworkiem hałas słyszę, wołanie i stukanie we drzwi. Poszła stara gospodyni otworzyć, a przez w pół uchylone zobaczyłem starostę rabsztyńskiego, który z towarzyszącym mu często Secygniowskim stał u progu.
Pokazywał mu ów piec, w którym się ukrywał, a zobaczywszy gospodynię, głośno począł do niej.
— Należy ci się za to nagroda, żeś Tęczyńskiemu życie zachowała. Dopominają się Tęczyńscy pomsty nad mordercami, ale i zapłacić za dobre umieją. Oto masz, abyś pamiętała o rabsztyńskim staroście.
I worek jej z pieniędzmi wcisnął, gdy staruszka go za kolana chwytając dziękowała.
Chciałem się skryć aby mnie nie zobaczył, ale rzuciwszy okiem ku izbie, zawołał.
— Hę! a i ten tu jest.
To mówiąc wszedł prędko, ku mnie zmierzając. Wstałem z ławy.
— Kazałem was szukać, Orfan! — począł żywo. — Wiem już o tem, że król was za mnie i ks. Długosza ze dworu wyświecić kazał. Prosta rzecz, żeś się powinien był zgłosić do mnie. Dlaczegoś tego nie uczynił?
Milczałem namyślając się jeszcze nad odpowiedzią, gdy dodał nakazująco.
— Chodź, masz u mnie dworzanina miejsce, pewno nie gorsze od tego, jakie było u króla.
Skłoniłem się dziękując.
— Nie mogę przyjąć łaski waszej — rzekłem. — Prawda, że król JMość zagniewał się na mnie, że miejsce utraciłem, ale nie mniej do pana mojego